Kobiety uwielbiają zakupy, sklepy, buszowanie wśród miliona produktów i wyszukiwanie prawdziwych perełek. Takie przyjęło się myślenie, którego sama na pewno nie jestem przykładem. A przynajmniej nie w kwestii ubrań i butów. Nigdy nie byłam fanką chodzenia po galeriach i szukania igły w stogu siana. Tak zawsze kojarzyło mi się wchodzenie do sklepów, w których możemy znaleźć mnóstwo ubrań, jednak tych naprawdę ciekawych i wartych swej ceny jest tam niewiele i ciężko się do nich dokopać. Pomimo, że jestem cierpliwą osobą, to moje granice szybko zostały przekraczane. Może i nie cierpliwość się kończyła, ale przychodziło zwykłe zmęczenie i znudzenie. Ostre, sztuczne światło, klimatyzacja, dużo ludzi, mnóstwo ubrań do przejrzenia i sklepy oddalone od siebie o duże odległości. Męczą mnie również kolejki do kasy i przymierzalni oraz świadomość, że nie mogę siedzieć tam nie wiadomo ile, bo za mną czekają inni. Same przymierzalnie to również ciekawy temat, bo albo trafi się na wyszczuplające lustro, w którym we wszystkim wygląda się pięknie, albo oświetlenie, które dodaje 10kg i depresja murowana. Pomimo wszystko chodziłam do tych sklepów, męczyłam się szukając czegoś, co będzie mi odpowiadało, będzie dobre jakościowo i odpowiednie do mojej sylwetki. Chodziłam do galerii i wychodziłam z niej zmęczona psychicznie, bez energii i często bez tego, czego szukałam, co ostatecznie zwiastowało tylko jedno. Trzeba to będzie znowu powtórzyć…
Jak zmieniło się moje podejście do zakupów po latach?
Teraz zdecydowanie inaczej podchodzę do zakupów i nie robię niczego wbrew sobie. Żyjemy w czasach, w których w internecie można już tak właściwie zrobić wszystko i znaleźć wszystko, a zakupy online stały się łatwe, szybkie i bez ryzyka, z łatwą wymianą lub zwrotem. Do galerii handlowych nie chodzę już tak o, żeby zobaczyć, co znalazło się w nowej kolekcji. Wszystko sprawdzam w internecie, dokładnie porównuję i dopiero jeżeli coś naprawdę wpadnie mi w oko, a nie chcę kupować tego w ciemno, to idę i przymierzam, starając się wybierać dni i godziny, kiedy będzie tam mało osób.
Mam ten komfort, że nie czuję potrzeby posiadania mnóstwa ubrań, bo wiem, że i tak nie będę w nich chodzić. Stawiam również na jakość a nie na ilość, ale tutaj podkreślę, że wysoka cena nie idzie w parze z jakością. Mam bluzkę Tommy Hilfiger, która gniecie się od samego patrzenia na nią, a tania nie była. Mam również ubrania, które nie kosztowały nawet 100zł, a prezentują najwyższą jakość, na którą nie mogę narzekać. Dlatego nie patrzę już na metki i ceny. Patrzę na materiały i wykonanie. Dużą odmianą jest również to, co kupuję. Aktualnie największą frajdę sprawia mi zakup nowej sukienki i to właśnie na nie zwracam największą uwagę podczas zakupów, a jeszcze dwa lata temu nie posiadałam w swojej szafie ani jednej!
Internet daje dużo możliwości i ułatwień zakupowych i ciągle pojawiają się nowe. Ciekawą opcją są wyszukiwarki modowe takie jak np. Zippini. W Zippini możemy wyszukać co tylko chcemy, czego aktualnie potrzebujemy, przeglądać ubrania w najmodniejszych w aktualnym sezonie kolorach i fasonach, porównywać ceny czy oglądać oferty wyprzedażowe. Opcji jest oczywiście znacznie więcej, dlatego jest to naprawdę fajne ułatwienie.
Jeżeli lubisz minimalizm i szukasz inspiracji do swojej szafy kapsułowej, zajrzyj koniecznie tutaj – styl skandynawski w modzie.
Z wiekiem zaczęłam zdecydowanie bardziej cenić swój czas i nie przeznaczać go na rzeczy, które mnie męczą i nie sprawiają mi radości. Zamiast chodzić po sklepach i szukać czegoś ciekawego, wolę gdzieś pojechać lub zwyczajnie pójść na spacer. Uwielbiam internet i uwielbiam korzystać z ułatwień i możliwości, które gwarantuje. Spędzam w nim dużo czasu, dlatego zaczęłam również tutaj robić większość zakupów. W spokoju, bez pośpiechu, oszczędzając czas, nerwy i energię. To zdecydowanie sprawia mi większą radość niż zakupy stacjonarne.
A jak to wygląda u Was? Lubicie chodzić po sklepach czy wolicie korzystać ze zakupów online? Jak zmieniło się Wasze podejście do zakupów po latach? 🙂
Zobacz również: ubrania na lato i co spakować na wakacje w ciepłych krajach