Był już projekt denko, nowości i podsumowanie tego, co działo się na Instagramie, dlatego aby dobrze podsumować miniony miesiąc, muszę pokazać Wam jeszcze moich ulubieńców. W lutym tak się jakoś złożyło, że najlepsze okazały się 4 produkty do twarzy i jeden dosyć nietypowy do włosów. Nie przedłużając, zapraszam do zapoznania się z tym, co wywarło na mnie największe i najbardziej pozytywne wrażenie w lutym.
ULUBIEŃCY LUTEGO 2018
KREM BB INTENSE CLASSIC BALM SKIN79
Zazwyczaj używam BB kremu Sweet Cotton Holika Holika, jednak jest on dosyć mocno matujący, przez co nie do końca pasował moje skórze w lutym, gdy panowały nieprzyjemne mrozy. Wróciłam więc do klasyka, którego bardzo lubię, Intense Calssic Balm Skin79. Jak przystało na azjatyckie kremy BB, świetnie kryje i wyrównuje koloryt cery, jednak największym jego plusem w ostatnim czasie było to, że nie wysusza lecz delikatnie nawilża skórę. Wiadomo, wymaga przypudrowania, żeby się nie świecił, ale dla mnie to nie problem. Spisywał się szczególnie dobrze podczas mrozów, bo nie podrażniał skóry i dobrze ją chronił. Kolor jest lekko ziemisty i jasny, dlatego nie będzie pasował każdemu. Ja używam go tylko wtedy gdy jestem blada. Fajnie współgra z nim puder bananowy Wibo, bo przyjemnie ociepla jego kolor. Zostało mi go na kilka użyć i myślę o zakupie kolejnego opakowania.
BALSAM DO UST EOS W SZTYFCIE VANILLA BEAN
Pisałam w recenzji tego balsamu, że wolę wersję w jajeczku, a jednak to EOS w sztyfcie towarzyszył mi przez większość lutego. Wersja Vanilla Bean nie pachnie tak mocno, jak większość EOS, za to tak samo dobrze nawilża usta, regeneruje je i nadaje im ładnego blasku. Widziałam, że w Rossmannie jest za 13,99zł, czyli znacznie taniej niż wersja klasyczna.
SERUM DO TWARZY Z RETINOLEM LIQPHARM LIQ CR
To serum pokochałam od pierwszego użycia. Już po jednym razie zauważyłam jego cudowne działanie na skórę. Zaczęła się delikatnie złuszczać i wyglądać zdrowiej ♥ Nie chcę teraz za dużo zdradzać, bo niedługo pojawi się pełna recenzja, ale powiem tylko tyle – to serum naprawdę działa! Mam również wersję z witaminą C, o której również niedługo coś napiszę. Wyczekujcie recenzji 🙂
MASKA LUSH MASK OF MAGNAMINTY
Ręcznie robiona, naturalna, miętowa maseczka do twarzy Lush Mask of Magnaminy to kultowy produkt firmy i wcale mnie to nie dziwi. Maska dobrze oczyszcza i przyjemnie odświeża, a skóra po użyciu wygląda bardzo zdrowo i jest przyjemnie gładka. Jedynym mankamentem jest dostępność produktów Lush, bo nie można kupić ich w Polsce, ale warto się za nimi rozejrzeć będąc za granicą. Tylko z góry ostrzegam, że w sklepach panuje bardzo intensywny i specyficzny zapach, którego osobiście nie lubię 😉 Ale kosmetyki mają dobre!
SZAMPON W KOSTCE LE CAFE DE BEAUTE
Długo opierałam się takim wynalazkom jak szampon w kostce. Wiem, że bardzo popularne są te z Lusha, ale postanowiłam zacząć swoją przygodę z taką formą szamponu od tańszego produktu. Padło na szampon w kostce do włosów przetłuszczających Le Cafe de Beaute. Długo czekał na swoją kolej, ale gdy tylko zaczęłam go używać, od razu go polubiłam. Wbrew pozorom dobrze się pieni i w miarę łatwo rozprowadza na włosach. Domywa je za to rewelacyjnie i w ogóle ich nie wysusza. Zachwycił mnie również tym, że błyskawicznie spłukuje się z włosów i pachnie skoszoną trawą z ziołami. Idealny zapach na przywołanie wiosny! Powoli kończę kostkę, dlatego za jakiś czas na pewno pojawi się jego recenzja na blogu.
Wpadło Wam coś w oko? A może znacie któregoś z moich ulubieńców?
Pozdrawiam!