Drobinki cukru zastosowane w peelingu bardzo dobrze złuszczają martwy naskórek. Są dosyć ostre, więc lepiej nie przesadzać z masażem. Peeling posiada również właściwości oczyszczające, ale ja zawsze przed jego użyciem używam żelu pod prysznic. Tak dla komfortu psychicznego. Po użyciu skóra jest gładka, odżywiona, ale nie mam na niej żadnej warstwy olejowej. Bardzo spodoba się osobom, które nie lubią efektu oblepienia. Używam go nie tylko do ciała, ale również do twarzy.
Peeling jest cudowny, ale jako że nie ma rzeczy idealnych, tak i tu można się do czegoś doczepić. Niestety owoce jak to owoce, mają swoją wielkość. Często więc zostają przy odpływie. Dla mnie jednak to nie problem pozbierać je po prysznicu. W składzie znajdziemy owoce rokitnika i czerwoną borówkę oraz ekstrakt z poziomki, olej z pestek brzoskwini, olej z nasion malin, olej z marakui oraz masło shea.
Uwielbiam sięgać po ten peeling i myślę, że jest produktem wręcz stworzonym na letnie dni. Cudowny, soczysty aromat owoców nastraja mnie niesamowicie pozytywnie i dodaje energii! Uwielbiam również jego właściwości złuszczające i pielęgnacyjne, wesołe opakowanie i wygląd samego peelingu. Myślę, że może być idealnym pomysłem na prezent, również dla samej siebie!
Kupiłam go w Tesco za 30zł. W opakowaniu znajduje się 450ml peelingu.
Pozdrawiam!