
W zeszłym miesiącu skończył mi się mój ulubiony krem na noc Lumene z witaminą C i postanowiłam, że nie kupię od razu nowego opakowania, tylko dam szansę nowości, która trafiła do mnie w upominkach z tegorocznej konferencji Meet Beauty. Jest nią odmładzający krem Bartos Apple Queen, który zapowiadał się naprawdę fajnie, ale niestety zrobił na mojej twarzy więcej szkody niż pożytku…
BARTOS APPLE QUEEN KREM ODMŁADZAJĄCY
Bartos Apple Queen to krem odmładzający o bogatej formule przeznaczony do skóry suchej, normalnej i wymagającej szczególnej pielęgnacji. Zawiera komórki macierzyste jabłoni i ekstrakt z czerwonej koniczyny, które wpływają na odnowę skóry. Kwas hialuronowy i sok z aloesu nawilżają ją i łagodzą podrażnienia. W krem znajduje się również oleje i witaminy.
Cena: 149zł
Pojemność: 50ml
Krem Bartos Apple Queen – opakowanie
Opakowanie kremu Bartos Apple Queen zdecydowanie wyróżnia się na tle konkurencji i jest bardzo dobrze wykonane. To plastikowy słoiczek z pompką typu air-less, którą należy nacisnąć od góry, aby wydobyć porcję kremu. Pompa dodatkowo chroniona jest przezroczystym wieczkiem. Opakowanie typu air-less chroni produkt przed kontaktem z powietrzem i zapewnia mu przez to dłuższą świeżość. Ze względu na to, że byłam ciekawa jak jest skonstruowane i na to, że banalnie łatwo je odkręcić, zajrzałam do środka (możecie zobaczyć jak wygląda dwa zdjęcia niżej). Oczywiście nie polecam tego robić 😀
Komórki macierzyste w kremach do twarzy
Krem Bartos Apple Queen nie posiada żadnego specyficznego zapachu, raczej wyczuwalne są w nim zastosowane składniki. Zapach jest wyczuwalny i określiłabym go jako neutralny. Ani ładny ani brzydki. W kremie zastosowano komórki macierzyste jabłoni i myślę, że warto w tym miejscu zaznaczyć, że komórki macierzyste w kosmetykach to tak naprawdę ekstrakt, a nie żywe komórki macierzyste. Komórki są rozbijane i pobierana jest ich zawartość, dlatego ich działania nie można porównywać z właściwościami żywych komórek macierzystych. Także nie dajcie się nabierać na chwyt marketingowy z odnawiającymi na poziomie komórkowym i odmładzającymi komórkami macierzystymi w kosmetykach. To w głównej mierze żerowanie na niewiedzy konsumentów!
Działanie kremu Bartos Apple Queen
Przejdźmy jednak do działania. Bartos Apple Queen to krem o gęstszej konsystencji, który łatwo się rozprowadza i szybko wchłania. Z wchłanianiem jest trochę dziwnie, bo na początku czuję, jakbym nic nie nałożyła, a za chwilę wyczuwam na skórze lepką i trochę dziwną warstwę. To jednak nie jest powód, dla którego się z nim nie polubiłam. Powód jest znacznie poważniejszy. Otóż krem Bartos strasznie mnie zapchał i spowodował masakrę na twarzy. Kaszka na czole i dużo ropnych wyprysków na brodzie i policzkach… Na początku myślałam, że pojedyncze niedoskonałości to może chwilowa reakcja skóry na zmianę kremu, ale nic z tych rzeczy. Efekt z czasem się pogłębił i jedyne, co mi pomogło, to jego odstawienie… Tak zareagowała na niego moja tłusta cera, a teraz używam go na noc na suchą skórę na dekolcie i tu jest ok. Działanie bez szału, ale przynajmniej nie szkodzi!
OPINIA
Jak widzicie miłości z tego nie będzie. Krem Bartos Apple Queen już zawsze będzie mi się kojarzył z masakrą na twarzy, którą mi zafundował. Patrząc na cenę, obietnice producenta i jakość wykonania, spodziewałam się po jego działaniu zupełnie czegoś innego. Krem nie nawilża i nie odżywia jakoś specjalnie skóry, zostawia dziwną warstwę i zapycha. Niestety ale jestem na nie.
Używałyście kremów Bartos? Jak się u Was sprawdziły?
Inne kremy do twarzy, które mogą Cię zainteresować:
LEKKI KREM CLOCHEE
KREMY BIOTANIQE
KREM LAB ONE NA NOC
Pozdrawiam!