
Hej 🙂
Pamiętam, że zanim Aussie weszło na polski rynek, czytałam dużo pozytywnych opinii na temat ich odżywek, a wiele osób sprowadzało je z zagranicy. Byłam bardzo ciekawa, czy na prawdę działają cuda na włosach, dlatego z chęcią kupiłam odżywkę 3 minute miracle reconstructor z wyciągiem z melisy australijskiej Aussie. Czy było warto?
Pierwsze, co zwróciło moją uwagę, to zapach… Odżywka przez większość opakowania pachniała jak płyn do Toi-Toi, który często czułam rano na wakacjach nad polskim morzem. Skojarzenie bardzo nieprzyjemne :p Dopiero pod koniec opakowania zaczęłam czuć gumę balonową, o której większość z Was pisała, ale i tak dalej zapach nie przypadł mi do gustu, a poprzednie skojarzenie nie dało o sobie zapomnieć. Poza tym odżywka posiada ciekawy i oryginalny dozownik, z którego wygodnie się korzysta.
Przechodząc do działania – niestety cudu nie ma, jest zwykła przeciętność. Zazwyczaj moje włosy wyglądały dobrze na drugi dzień, ale tuż po wysuszeniu nie prezentowały się najlepiej. Niby były lekko wygładzone, odrobinę nawilżone, ale za słabo. Na plus, że nie obciążała i nie powodowała szybszego przetłuszczania. Zdecydowanie nie tego spodziewałam się po odżywce za 25zł za 250ml… Co prawda prawie cały czas jest w promocji za 20zł (a może cały czas?), ale jak dla mnie ze względu na działania powinno kosztować mniej niż 10zł…
Gdybym kierowała się składem i ceną zapewne nigdy bym się na tę odżywkę nie skusiła 😉
Znacie? Lubicie?
Pozdrawiam 🙂