Byłam pewna, że sierpniowe denko będzie słabe, wpis stworzę szybko i nie będę miała zbyt wiele do pokazania. Pod koniec miesiąca nastała jednak akcja „wszystko kończy się na raz” i tak oto mam do pokazania aż 17 produktów! Nie przedłużam więc i serdecznie zapraszam na:
DENKO SIERPIEŃ 2018
MASKA GARNIER FRUCTIS PAPAYA HAIR FOOD
Seria Garnier Fructis Hair Food to chyba najpopularniejsze ostatnio w blogosferze maski do włosów. Mi też od razu wpadły w oko i zaraz po premierze skusiłam się na wersję z papają. Co tu dużo mówić, uwielbiam ♥ Piękny zapach, który utrzymuje się na włosach, świetne działanie, duża pojemność i przyjemniejszy niż dotychczas skład, to główne zalety tego produktu. Z chęcią wrócę kiedyś do niej ponownie, a na razie chodzi mi po głowie wersja bananowa, chociaż słyszałam kilkukrotnie, że papaja wypada jednak lepiej.
LOREAL SUGAR SCRUBS
Ten peeling to hit wielu osób, ja się trochę na nim zawiodłam. Wygląda pięknie, koncepcja jest super, ale działanie i zapach mogłyby być lepsze. Po użyciu skóra jest przyjemnie gładka, ale niestety nie wszystkie suche skórki zostają usunięte. Kiedyś miałam ochotę poznać wszystkie 3 peelingi z tej serii, ale już mi przeszło i cieszę się, że na początek skusiłam się tylko na jeden 😉
SERUM ALGOLIGHT SENSUM MARE
O tym serum pisałam i wspominałam już kilkukrotnie, m.in. w ulubieńcach czerwca. Serum towarzyszyło mi w letnie pielęgnacji, szczególnie w czasie upałów. Jest lekkie, nie obciąża skóry, wygładza i nawilża.
KREM Z WITAMINĄ C NA NOC LUMENE OVERNIGHT BRIGHT
Ten krem jest moimi ogromnym ulubieńcem i zużyłam już chyba jego 4 opakowania. Cudownie odżywia skórę, nawilża ją, wyrównuje koloryt, nie zapycha i jest wręcz idealnie dopasowany do potrzeb mojej skóry. Na razie staram się zastąpić go kremami, które posiadam, ale czuję, że za chwilę zamówię kolejne opakowanie, bo widzę, że moja skóra źle znosi zmianę kremu 🙁
ŻEL ALOESOWY HOLIKA HOLIKA
Uwielbiam ten żel za wielofunkcyjność i za to jak świetnie nawilża i koi skórę. Spisuje się rewelacyjnie w pielęgnacji włosów, ciała i twarzy, dlatego na pewno sięgnę po kolejne opakowanie.
BIOVAX PEELING DETOKSYKUJĄCY DO SKÓRY GŁOWY
O tym peelingu pisałam niedawno na blogu. Bardzo przyjemny produkt, który dzięki zawartości węgla aktywnego wpływa na wydłużenie świeżości. Niestety za mało w nim drobinek peelingujących, aby uzyskać idealne oczyszczenie i ma małą pojemność, która starczyła tylko na 4 użycia, dlatego po kolejne opakowanie pewnie już nie sięgnę.
PEELING DROBNOZIARNISTY JOANNA NATURIA Z WĘGLEM
Bardzo lubię te małe peelingi Joanna. Są tanie, dobrze złuszczają i przyjemnie się z nich korzysta. Tej wersji również nie mam niczego do zarzucenia.
LIRENE ŻEL MYJĄCO – ENERGETYZUJĄCY Z WITAMINĄ C I D
Wygrzebałam niedawno z szafki resztkę tego żelu i postanowiłam ją dokończyć. Ostatnio sięgam po delikatne żele, dlatego przez pierwsze dni trochę przesuszał mi skórę, ale później było już ok. Żel sam w sobie jest ok. Nie mam mu nic do zarzucenia, no może oprócz słabego opakowania jak na żel do mycia twarzy, ale nie sięgnę po kolejną sztukę, bo niczym mnie nie zachwycił.
OILLAN BABY PŁYN DO MYCIA I KĄPIELI
Płyn przeznaczony jest dla dzieci, ale zużyłam go sama, bo uwielbiam delikatne produkty pod prysznic. Płyn dobrze mył i nawilżał skórę, która po prysznicu była niesamowicie przyjemna w dotyku. Zużyłam cały z przyjemnością.
EVREE MAGIC ROSE RÓŻANY TONIK DO TWARZY
O tym toniku również niedawno pisałam na blogu. Na początku myślałam, że się nie polubimy, ale po czasie zyskał moją sympatię. Ma przyjemny, różany zapach oraz przyjemnie odświeża i koi skórę. Nie wiem, czy kupię go ponownie, bo wolę czystą wodę różaną, ale trzeba mu przyznać, że jest dobrym produktem.
ISAE ANTYPERSPIRANT
Kupiłam go w Biedronce za grosze, gdy potrzebowałam na szybko jakiegoś antyperspirantu. Myślałam, że będzie lipny i szybko się go pozbędę, ale nic z tych rzeczy. Antyperspirant świetnie chroni, bardzo przyjemnie pachnie i rzeczywiście nie zostawia śladów na ubraniach. Nie jest tak wydajny, jak mój ulubiony, żelowy Lady Speed Stick, ale tak poza tym jest naprawdę ok.
PEELING WĘGLOWY EFEKTIMA
Miałam 3 miniaturki peelingów Efektima i muszę przyznać, że żadnego z nich nie polubiłam. Są bardzo delikatne, nie czuć prawie ich działania i ogólnie niczym nie zachwycają. Ta wersja była dodatkowo bardzo syfiasta i miałam trochę sprzątania po jej użyciu. Jak dla mnie nie są warte zakupu, jest dużo lepszych peelingów na rynku.
KREM POD OCZY MARTINA GEBHARDT
To mój zdecydowany ulubieniec, który co kilka miesięcy pojawia się w denku i nowościach, bo zawsze do niego wracam. Genialny nawilżacz, który bezproblemowo radzi sobie z moją bardzo suchą i problematyczną okolicą oczu. Do tego ma naturalny skład i przystępną cenę, jak na krem o tak świetnym działaniu. Na pewno kupię go ponownie!
OLEJEK DI FEEL COCONUT OIL
Bardzo przyjemny olejek do włosów o przepięknym i bardzo intensywnym zapachu Pina Colady ♥ Opakowanie również rewelacyjne i bardzo praktyczne. Sam produkt to mieszanka olei, ekstraktów i zapachu z dodatkiem konserwantu. Po dłuższym używaniu widać, że olejek nawilża, wygładza i regeneruje włosy. Mam jeszcze końcówkę wersji z witaminą E i chyba zostawię sobie opakowanie i wykorzystam do innych, płynnych olei, bo naprawdę wygodnie się z niego korzysta i niczego przy tym nie brudzi 🙂
KREM WYGŁADZAJĄCY DO WŁOSÓW GLAM
Miałam z tej serii 3 miniaturki, szampon, odżywkę i krem wygładzający. Czytałam, że naprawdę mocno wygładzają i że są super. Niestety nie jestem w stanie tego potwierdzić. Dla mnie wygładzenie było bardzo delikatne, zupełnie nie tego się spodziewałam. Na pewno nie skuszę się na pełnowymiarowe opakowanie.
OCZYSZCZAJĄCA MASECZKA BĄBELKUJĄCA PUREDERM
Nie zostawiam do denka saszetek, bo nie lubię zbierać brudnych opakowań i nie lubię pisać o produktach, których z reguły używa się tylko raz. W tym miesiącu zrobiłam jednak wyjątek dla dwóch naprawdę ciekawych i fajnych maseczek. Pierwszą z nich jest maseczka bąbelkująca Purederm. Od dawna chciałam spróbować maseczki bąbelkującej, ale jakoś nigdy nie zdecydowałam się na zakup żadnej z nich. W końcu sama do mnie dotarła w lipcowym Chillboxie i bardzo się z tego powodu cieszę. Maseczka jest naprawdę przyjemna, a samo jej użycie jest fajną odskocznią od tradycyjnych masek (milion razy lepsza zabawa niż przy brokatowych maseczkach Selfie Project :D). Bąbelki tworzą się bardzo szybko i robi się ich naprawdę dużo. Towarzyszy temu przyjemne, delikatne uczucie mrowienia. Maska dobrze oczyszcza skórę i sprawia, że jest bardzo przyjemna w dotyku. Zdecydowanie mam ochotę na więcej 🙂
MASECZKA Z BŁOTEM NA PŁACHCIE 7TH HEAVEN BRAZILIAN MUD
Maseczka błotna na płachcie, czy to nie brzmi bezsensownie? Tak przynajmniej mi się wydawało, gdy do mnie dotarła. Po użyciu muszę przyznać, że to nawet spoko pomysł i ułatwienie. Po zdjęciu wystarczy tylko delikatnie przemyć twarz wodą, aby usunąć delikatny osad z glinki, więc problem ze zmyciem i nakładaniem odpada. Zaskoczyło mnie również działanie tej maski, bo naprawdę dobrze oczyszcza i nie podrażnia skóry, ładnie wyrównuje koloryt i ogólnie nie mam jej nic do zarzucenia. Podoba mi się również jej intensywny, jagodowy zapach. Z chęcią kiedyś do niej wrócę.
WEGAŃSKIE ŻELKI NA WŁOSY HAIR CARE PANDA
7-dniowa kuracja do włosów z biotyną w formie żelek w wersji wegańskiej. Sama bym pewnie ich nie kupiła, ale dostałam, więc czemu nie. O wpływie na włosy się nie wypowiem, bo ciężko o efekty po 7 dniach, ale same żelki nie zrobiły na mnie pozytywnego wrażenia. Są strasznie słodkie, taki cukrowy ulepek, do tego niezbyt smaczny. W pierwszym dniu było mi po nich niedobrze, później na szczęście już się to nie powtórzyło. Na pewno nie miałabym ochoty robić nimi dłuższej kuracji 😉
Znacie coś z mojego denka? Wpadło Wam coś w oko?
Pozdrawiam!